Siema!
W końcu wybrałem się na dłuższą przejażdżkę w tym sezonie. Dużo było tego zwlekania ze względu na brak amora, jednak jakiś tydzień temu złożyłem cały ten rower do kupy, ogarnąłem go nieco, to i czas bym na jazdę. Nie mogłem oczywiście opuścić naszego lokalnego "bike parku" :D Piszę w cudzysłowie, ponieważ 3 zjazdy po 40 sekund i jeden około 2 minut (ale za to lajtowy) bike parkiem nazwać nie można. No cóż taki urok mieszkania w płaskim jak stół Włocławku.
Wyjeżdżając o 14, wróciliśmy (jechałam z kolegą - Zającem) wróciliśmy o 19:30. W "bike parku" spotkaliśmy rowerowych znajomych, pogadaliśmy, pojeździliśmy, ogólnie było spoko.
To raczej na tyle, a tym czasem czekam aż jeszcze jen kumpel złoży rower, abyśmy mogli pojeździć w większej ekipie.
Do następnego posta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz