piątek, 20 października 2017

[PORADNIK] Naprawa uszkodzonego gwintu pedału

Ostatnio miałem okazję spotkać się z problemem który na szczęście nie często widuje się na oczy, no i na szczęście nie dotyczył mnie i mojego roweru. Mowa oczywiście i uszkodzonym gwincie pedału w korbie. Uszkodzonym to raczej mało powiedziane. W tym przypadku gwint został niemalże wyrwany do gładkiego. Pedał można było wkładać i wyciągać do woli.

Raczej się zepsuło...
Już przy jego odkręcaniu było czuć wyraźny, bo dość duży, opór. Niestety pedał było trzeba zdemontować aby sprawdzić na 100% co trzeszczy w podczas pedałowania. Po przegwintowaniu na gwint nominalny, czyli 9/16", i wkręceniu pedału, ten nie chciał się już dalej przyjaźnić z korbą i podczas jazdy odpadł razem z gwintem. Widocznie gwint był już na tyle uszkodzony że to co zostało po przegwintowaniu nie wystarczyło to utrzymania wszystkiego na swoim miejscu.

Do uszkodzenia gwintu może oczywiście dojść tylko i wyłącznie pedały wkręcamy niestarannie, na opak lub gdy sam gwint na osi pedału jest w którymś miejscu uszkodzony np. spłaszczony w wyniku upadku pedału na twardą powierzchnię.

Wiele osób w tej sytuacji rozłożyłoby ręce i szykowało pieniądze na nowe korby. Jest to jedno z najprostszych rozwiązań. Niewątpliwie jedyne opłacalne gdy mamy tanie korby np. z niewymiennymi blatami lub w już w jakiś inny sposób uszkodzone. Problem pojawia się jednak w przypadku gdy szkoda nam naszych korb. Może ze względu na cenę, a może nawet i sentyment bo tak dużo wytrzymały :) Zawsze można też zmienić tą jedną zepsutą korbę na taką samą sprawną, jednak raczej zawsze wiąże się to z koniecznością przebierania w ofertach używanych korb, a i prawdopodobieństwo trafienia sprawnego egzemplarza interesującego nas modelu jest krótko mówiąc nie najwyższe.

W sytuacji gdy nie chcemy pozbywać się korby, a chcemy jeszcze na niej pojeździć rysuje się jedyne rozwiązanie - naprawa. I teraz najważniejsze. Da się to zrobić i nie jest to trudne, na pewno nie tak jak mogłoby się się wydawać. Jednym problemem mogą okazać się narzędzia, które jak wiadomo nie są za darmo. Jeśli jednak mamy dość wartościowe korby, może okazać się że nawet kupienie "zestawu naprawczego" do jednego tylko użycia, nadal będzie się opłacać. W innym wypadku raczej musimy udać się do serwisu który się tego podejmie.

Zakładając że chcemy zdać się na swoje profesjonalne umiejętności młotka i przecinaka (czyt. serwisowe :P) potrzebujemy czegoś takiego:

Gwintownik Unior 1695.1AL
Wkład naprawczy Unior 1695.4A
Ten konkretny gwintownik i tuleja są przeznaczone do naprawy lewej korby i oczywiście dla prawej korby potrzebujemy zestawu z odwrotnym gwintem. Ale to chyba jest oczywiste. Oczywiście można stosować różne metody naprawy czy zestawy rożnych producentów. Jednak u nas na serwisie w LikeBike posiadamy ten konkretny i muszę przyznać że sprawdza się w stu procentach.

Zaletą tego rodzaju gwintownika jest to że nie wymaga on wiercenia na większy rozmiar przed nagwintowaniem. Gwintownik po prostu wkładamy w to co zostało z naszego otworu na pedał i kręcimy w odpowiednią stronę, tak jakbyśmy przykręcali ten właśnie pedał.

Zaczynamy pracę
Istotnym aspektem jest oczywiście dobre zamocowanie naprawianej części w imadle, aby nie porysować elementu warto zastosować miękkie szczęki z aluminium. My używamy tych z ParkToola, niby służą głównie do mocowania osi piast i innych okrągłych rzeczy. Jak widać głównie. Jest to oczywiście dużo lepsze rozwiązanie niż owinięcie korby szmatą. Nie dość że przez szmatę na pewno przeciśnie się wzór na szczękach imadła, to na dodatek nie gwarantuje to pełnej stabilności. A będziemy tutaj potrzebowali nieco siły.

Warto też gwintownik nieco posmarować jakimś olejem. Znacznie wpływa to na trwałość narzędzia. Jeśli mamy zamiar użyć go tylko raz to niby możemy to olać, ale nikt nigdy nie wie kiedy co się przyda. Narzędzia zawsze warto szanować.

Teraz musimy kręcić przyciskając gwintownik w stronę korby. Warto do kręcenia użyć uchwytu do gwintowników, ale od biedy nada się też klucz nastawny. Lepiej taki większy żeby była dobra dźwignia. Na tym etapie trzeba skupiać się na tym czy gwintownik prosto tnie nowy większy otwór w korbie, bo gdy już go powiększy to nie ma odwrotu. Wiadomo że minimalna krzywizna nie będzie wyczuwalna podczas jazdy, ale warto się skupić. Na samym początku można sobie też pomóc lekko wbijając gwintownik w korbę. Po prostu nie zawsze chce zacząć ciąć. Po chwili powinniśmy dojść do tego etapu:



W tym momencie, nie pozostaje nam nic innego tylko kręcić dalej i gwintować, aż cały gwintownik przejdzie przez otwór korby i wypadnie dołem.

Koniec gwinowania...
...i odpady, reszta gdzieś na podłodze




















Nowo powstały otwór powinien się już błyszczeć i mienić świeżo odsłoniętym aluminium. Jest to oczywiście otwór przygotowany pod tuleję naprawczą a nie sam pedał.


Tuleję wkręcamy oczywiście na coś co przytrzyma ją na swoim miejscu. Może to być jakiś mocny klej do gwintów czy klej do osadzania łożysk. Najważniejsze żeby było mocne żebyśmy w przyszłości nie wykręcili pedału razem z tuleją. Tuleja jest w większości przypadków nieco dłuższa niż potrzebujemy, tak więc możemy postąpić w dwojaki sposób. Możemy wkręcić ją do równo do krawędzi od strony pedału i nic nie szlifować bo to co lekko wystaje z drugiej strony nikomu nie przeszkadza. Albo wkręcić ją do tylnej krawędzi korby. Wtedy musimy zeszlifować to co wystaje od zewnętrznej. Druga metoda wymaga nieco precyzji w operowaniu raczej małą szlifierką, tak aby nie porysować korby bardziej niż jest. Jeśli już szlifujemy bo chcemy żeby nie było widać naprawy to polecam raczej właśnie stronę zewnętrzną, ponieważ tam i tak są już ślady montażu pedałów.

Ja wybrałem opcję pierwszą i mniej inwazyjną.

Zewnętrzna...
... i wewnętrzna




















Teraz trzeba tylko poczekać aż klej którego użyliśmy utwardzi się w pełni i można montować wszystko do kupy i iść pojeździć. Część osób zalecałaby pewnie jeszcze montaż pinu pomiędzy tuleją a korbą, tak aby uniemożliwić wykręcanie się tulei. Można i tak, jednak sam klej wystarcza. Trzeba też oczywiście pamiętać że pedały wkręcamy na smar, a i nie trzeba ich dokręcać na pałę. W zasadzie to nic nie dokręcamy na pałę. Jeśli pedały nie zapieką się w naszym nowym gwincie to nie ma możliwości żeby wkładka wykręciła się razem z pedałem.


Jak widać powyższa naprawa zakończyła się powodzeniem, a korba wróciła do roweru i trzyma prawdopodobnie mocniej niż oryginał. A to z powodu tego że wkładka jest oczywiście stalowa, a to raczej uniemożliwia jej zniszczenie, bo po prostu jest wysoce prawdopodobne że prędzej ktoś zmieli gwint na osi pedału niż wkręci go nie tam gdzie trzeba.

wtorek, 9 maja 2017

Zębatka NarrowWide za 8 dolców

Kiedyś dawno temu, jakoś pół roku albo więcej ktoś wrzucił na grupę Three60 aukcję na Aliexprees z zębatkami NW za $8, oczywiście z zapytaniem czy warto. Odpowiedzi były różne. Jednak przeważająca większość osób polecała bardziej sprawdzone produkty w wyższych cenach. Nie byłbym chyba sobą gdybym nie chciał sprawdzić tego na sobie i swoim rowerze. Dodałem więc ofertę do obserwowanych i czekałem na luźne pięć dyszek. Jakoś tak się złożyło że zacząłem pracę w serwisie i moja rowerowa pasja odżyła razem z portfelem :] A wiadomo jak jest jak rusza się coś w głowie żeby pojeździć to i rusza się w portfelu pieniądz żeby coś wymienić.

Jako że długo czaiłem się na przejście na NW i przetestowanie tego w praktyce w moich warunkach, decyzja została podjęta w 30 sekund. Potem blat kupiony i tylko czekanie na pakę. Oczywiście w międzyczasie Pan Chińczyk poinformował mnie ze nie ma niebieskich 36T, to byłem zmuszony wziąć 34 zębną. Dużej różnicy nie ma, a wymusi może na mnie bardziej kadencyjną jazdę.

Paka szła, szła i szła aż w końcu po powrocie z pracy zastałem w na biurku charakterystyczną białą kopertę z jakimiś dziwnymi znaczkami. To było to. Po odpakowaniu okazało się że jest lepiej niż myślałem. Kolor taki jak miał być. Wykonanie bardzo dobre jak na zębatkę za 35 zeta.

NarrowWide Chainring from Aliexprees

NarrowWide Chainring from Aliexprees
Jak na mechanika przystało - blat na trytytki
Zamontowałem i od razu byłem zadowolony. Wywaliłem rockring, napinacz, potem zanim zdążyłem przetestować to ja wywaliłem się na Scott Test Tourze i miałem nieplanowaną przerwę. Piszę o tym tu: GLEBA NA SCOTT TEST TOUR, potem jeszcze przeplotłem koła dla o czym piszę TUTAJ jak i wrzuciłem oczywiście nowy łańcuch, a przy okazji i przerzutkę na krótkim wózku. To z kolei opisałem w TYM poście.

Przy okazji do kompletu z nowym bajeranckim blatem zamówiłem sobie jeszcze dwa aluminiowe kółeczka do przerzutki, pod kolor oczywiście.

Aluminium Derailleur Pulleys form Aliexprees
Nawet znośnie to wygląda
Teraz po pierwszych testach przyszedł czas na opinie, oceny i takie tam podobne rzeczy. Tak jak większość osób była do tego ustrojstwa nastawiona z dużą dozą rezerwy, tak ja byłem nastawiony raczej ochoczo. Bo w końcu, w razie czego mam trzy takie zębaki w cenie najtańszej dostępnej w Polsce. Więc nawet gdyby pękła albo rozsypała się w inny sposób to po prostu wrzucam stary blat i napinacz i albo kupuję następną za 8 dolców albo nie wracam do tego.

Teraz wiem że pewnie bym jednak wracał. Bo to co poczułem utwierdziło mnie w przekonaniu że było warto. Zębatka działa tak jak działać powinna. Łańcuch nie spada podczas pedałowania, nie spada przy lądowaniach z hop, nie spada podczas nieudolnych prób whipów, które kończą się lądowaniem bokiem. Może to też przez moją manierę jazdy i przez to że nie korbię jak trzęsie. Nie mniej jednak łańcuch trzyma się na zębach jak przyklejony a w dodatku nie słychać już terkotania napinacza. Wygląda może trochę mniej hardcorowo jak zestawy z dawnych czołgów z dwoma rockringami ale taka dzisiaj moda :)

1x9 MTB Drivetrain

Teraz po pierwszym teście w terenie czas na test długodystansowy. Producent deklaruje że jest to stop aluminium 7075 czyli taki jaki możemy znaleźć w bardziej markowych produktach. Czy przełoży się to na podobne zużycie? Nie wiem. Do tego potrzeba czasu, wyjeżdżonych kilometrów i pewnie nie jednego łańcucha, bo wiadomo że na wyciągniętej szmacie każda aluminiowa zębatka szybko klęknie.

Także póki co jestem zadowolony zarówno w pracy dużej jak i małych zębatek od przerzutki. Te małe też całkiem polubiłem za całkowite zero luzu, co objawia się bardzo precyzyjną pracą napędu. Po za tym są wyposażone w uszczelniane łożyska maszynowe. Także w razie czego wystarczy wymienić łożyska i można lecieć dalej. Ale coś czuję że nie nastąpi to szybko. Aluminiowe kółeczka miałby też być głośne. Czy ja wiem. Może i są głośniejsze od plastików, ale po przesiadce z napinacza jedyne co słyszę to cisza. Po za tym w tym sporcie i tak mało co przebija się przez szum gum i świst wiatru.

Na dzień dzisiejszy mogę polecić chińskie zębaki tak samo jak nadal POLECAM CHIŃSKI CARBON, który trzyma się do tej pory. Za tą cenę warto spróbować, tym bardziej jeśli ktoś nie jest przekonany do tego systemu, w razie co nie szkoda wrócić do napinacza.

wtorek, 25 kwietnia 2017

Jak spasować kasetę 8 rzędową z manetką 9 rzędową

Czasami zdarzają się takie przypadki że trzeba spasować coś co nie do końca powinno do siebie pasować. Trochę jak dziecko które próbuje przełożyć kwadrat przez okrągły otwór, a ktoś instruuje go że się nie da. Da się. Tylko czasami trzeba pójść lekko na około i powiększyć otwór. Tak samo jest czasami z rowerami. I tak samo jest jak trzeba spasować teoretycznie pasujące elementy napędu.

Do tej pory też myślałem że nie da się spasować 8 rzędowej kasety z 9 rzędową przerzutką, coś mnie jednak podkusiło żeby poczytać w necie czy aby na pewno nie jest to możliwe. Stanąłem bowiem przed dylematem. Zawsze myślałem że Marka (a wcześniej Wacka) manetka jest na 8 rzędów. Jakie było moje zdziwienie gdy stwierdziłem że w końcu połączę to wszystko do kupy. Zabrałem się za serwis piasty, rozebrałem całą przerzutkę, wycentrowałem koło, założyłem kasetę ze złomu która jest prawie nowa. A następnego dnia zabrałem się za serwis manetki, bo pewnie nie była czyszczona od nowości.

Tak sobie klikam i liczę ile to ma biegów, a tu dziewięć. Sprawdzam jeszcze z pięć razy, potem jeszcze i internecie i nadal 9 położeń. No cóż, kaseta już założona, dowalona na pałę, ładna błyszcząca, ściągać mi się nie chce.

Słyszałem jednak że komuś, gdzieś i kiedyś udało się ożenić takie części tak żeby to wszystko działało jakby nigdy nic. No i zmalałem.

Najpierw TUTAJ czyli na forumrowerowym.org. Ktoś już dawno temu stanął przed takim wyzwaniem i dostał dobrą odpowiedź której szukałem. A mianowicie tą stronę sheldonbrown.com, na której jest wyraźnie napisane że wystarczy "źle" założyć linkę. Celowo "źle" napisałem w cudzysłowie, ponieważ mimo iż każdy kto kiedyś podpiął linkę nie tam gdzie trzeba wie jak bardzo zmienia to pracę przerzutki, tutaj miało działać to wyśmienicie, zmiana długości dźwigni o sam nie wiem ile ale mało i takie tam :P

I działa. Jak widać na zdjęciach kaseta jest ośmiorzędowa, linka podpięta "bardzo źle" a wszystko chodzi dobrze. Manetka obsługuje po prostu pierwsze 8 położeń. Dziewiąte jest zablokowane przez śrubę ograniczającą przerzutki. I w takich kombinacjach jest ona bardzo ważna, a to dlatego że manetka może pociągnąć jeszcze, a to jeszcze jest już między zębatkami a szprychami. Tam łańcucha oczywiście nie chcemy.

Shimano Deore XT RD-M750


Oczywiście przerzutka i manetka przed montażem przeszły pełen serwis, bo pewnie od wyjęcia z pudełka kilkanaście lat (mogą i tyle mieć) temu nikt ich nie rozbierał. Kaseta oczywiście ze złomu choć nie wygląda, a to pewnie dlatego że ktoś nie wiadomo czemu jeździł tylko na najmniejszych koronkach. Które zresztą można bez problemu wymienić.

Ostatecznie po testach wychodzi na to że przerzutka chyba nadal nie wie że jest obsługiwana przez dziewięciorzędową manetkę. Marek wie. I jest zadowolony :P

niedziela, 2 kwietnia 2017

Scott Test Tour Włocławek + gleba


Nie wiem czemu, ale piszę ten post dopiero tydzień po całym wydarzeniu. Może to przez emocje jakie towarzyszyły całemu wydarzeniu. Może to przez to że w zeszłą niedzielę troszkę mnie ręka bolała :P

A bolała, i nieco pobolewa jeszcze dziś, nie mniej jednak efekty testowania najnowszych rowerów Scotta jeszcze są na mnie widoczne. Bo tak się właśnie kończy wsiadanie na fulla w dodatku na plusowych oponach gdy na co dzień jeździ się hardtailem, #hardtaillife i te sprawy :)

Co jak co ale mimo mojej nie słabej gleby całe testy wspominam miło. Mnóstwo świetnych rowerów do przetestowania, troszkę pracy przy przygotowywaniu rowerów do jazdy i całkiem dobra pogoda w niedzielę. Jakbym jeszcze nie pocałował ziemi to by było w ogóle super. Może powinienem pójść na szosę tak jak to zrobiłem w sobotę. A przyznam że mimo silnego wiatru i nie do końca przyjemnej pogody (cały czas zbierało się na deszcz), na Scott-cie Foilu Team Issue jechało się całkiem przyjemnie. A chłopaki trzymali niezłe jak na mnie tempo. Nie wiem czy to zasługa full carbon pr0 aer0 road bike :) czy po prostu chęci dorównania tempa reszcie ekipy.

Najważniejsze jest jednak to że silny wiatr dał mi przynajmniej do zrozumienia z czym wiążą się wysokie stożki kół szosowych. Teraz wiem że nie warto. Boczne podmuchy były jak dla mnie ledwo do utrzymania, tym bardziej na moście, na którym jak wiadomo zawsze wieje podwójnie. Reszta pro aero bajerów bardzo spoko. Po za tym przejechałem się na nieco mniejszym rozmiarze niż Roubaix którym miałem, mam i będę miał przyjemność jeszcze jeździć. I w sumie stwierdzam że rozmiar 52 to jest to w co będę musiał mniej więcej celować przy kupnie pierwszej szosy. Oczywiście porównam sobie jeszcze dokładnie różne geometrie, a i tak kupię to co będzie używane w dobrej cenie :)

Po za tym zobaczyłem że po drugiej stronie Wisły można dobrze pojeździć na szosie. Tego też się spodziewałem. Ale warto przekonać się na własnej skórze że w razie co warto się wybierać pojeździć właśnie tam.

Drugi dzień testów stanął u mnie pod znakiem MTB, podobno tego bardziej prawdziwego bo na fullach a nie HT :P
Pierwsza jazda asekuracyjnie elektrykiem bo po relacji Artura wolałem być ostrożny. A okazało się po prostu jak zwykle że to Artur przesadzał i chłopaki nie trzymali jakiegoś chorego tempa na podjazdach, a po prostu dwa lata odstawki od roweru zrobiły w Artura kondycji "lekkie spustoszenie". Po za tym cały zachrypnięty i mówiący niczym Darth Vader wolałem oszczędzać zdrowie. Okazało się jednak że na elektryku jest tak łatwo że aż nie czuć że to rower i że napędzany jest siłą naszych mięśni. Nawet na najniższym poziomie wspomagania dało się podjechać pod wszystko. Bajer fajny, ale tak na prawdę ile to ma wspólnego z ideą rowerowania. Tym bardziej dla młodego i w miarę zdrowego człowieka. Z drugiej strony jeśli ktoś ma nie dać rady, to chyba lepiej żeby mógł pojeździć z obciążeniem dostosowanym do swoich możliwości. Co innego że dzisiejsze napędy z kasetami 10-50T dają takie spektrum momentu obrotowego że nie jestem pewien czy dla nawet średniaka z dolnej półki (takiego jak ja) potrzebny jest do czegokolwiek rower ze wspomaganiem.

Ja jednak pozostałbym wierny stwierdzeniu że "jeśli nie podjedziesz pod górę to nie jesteś godzien z niej zjechać"

Ostatni przejazd całego test touru był jednak chyba najciekawszy. Tym razem stwierdziłem że skoro na elektryku zabawa w enduro była lajtowa to na normalnym rowerze nie będzie jakoś specjalną katorgą dla moich nóg. Tym bardziej że już zdałem sobie sprawę z tego że Artur mocno zdziadział :D

Nie wiem czy byłby lajtowy bo nie ukończyłem całego przejazdu testowego. Dla mnie jazda skończyła się niestety po dosyć mocnej glebie na prawy bark. Mimo iż zanim wszystko spuchło mogłem na spokojnie jechać, a nawet twierdziłem że oblecę sobie jeszcze hopy na testowym Geniusie 700 Plus Tuned. W sumie to pewnie bym jeszcze wszystko obleciał gdyby nie kolejna gleba. Tym razem na szczęście nie moja, ale zakończona złamaniem i przyjazdem karetki. W tym momencie zglebiony ja stwierdziłem że może lepiej bardziej nie forsować mocno obitego barku i dać na luz.



Teraz tydzień po glebie nic już prawie nie boli, siniak już mocno żółty, otarcia prawie całe zagojone. Czyli chyba nic jednak nie pękło. Jeszcze tydzień luzu i można będzie spokojnie latać hopy. Póki co i tak muszę złożyć to co rozebrałem z roweru.


Także tegoroczne testy Scotta wspominam całkiem dobrze, nie tylko ja, bo i wiele osób przekonało się o tym że rower to maszyna idealnie stworzona do lasu, a także o tym że kask to jednak nie jest tak sobie na tej głowie do przystrojki. Zarówno ja i Błażej mocno przywaliliśmy głowami w ziemię. Na szczęście wszyscy mieli na głowie kaski i głowy są całe. Co innego kończyny :P

Ja jednak jak na złość niektórym wychwalaczom fulli przekonałem się że zostaję przy HT, nie wiem czy to po prostu u nas w płaskim jak stół Włocławku nie czułem znaczącej różnicy na plus dla pełnego zawieszenia, czy po prostu jestem jakiś dziwny i lubię pewniejszy feeling roweru kosztem twardszych lądowań. A może po prostu nie wiem co dobre i jestem freeridowym oldschoolowcem :)

Tutaj jeszcze krótki filmik zmontowany przez Marka z ostatniego dnia testów.




I na koniec jeszcze kilka lokalnych fotorelacji, na których można zobaczyć nie tylko mnie jak przykręcam pedały:

 - Facebook
 - NaszeMiastoWłocławek
 - Q4 - Włocławski Portal Internetowy


poniedziałek, 13 marca 2017

Małe zmiany w napędzie

W końcu! To chyba kolejna zaleta pracy w serwisie rowerowym że rozbudza parcie na jazdę, a jak wiadomo parcie na jazdę rozbudza też chęć zmian sprzętowych. Tyle się napatrzyłem na nowe sprzęty, rowery klientów i kolegów że aż żal czegoś nie zmienić albo dopracować tak jak się tylko da.

I w końcu udało mi się ogarnąć na allegro X9 na krótkim wózku, czyli to co chciałem od dawna. Pewnie nawet od momentu kiedy kupiłem obecną X9. Wiadomo że przerzutka z długim wózkiem do roweru o zjazdowym i bardziej ekstremalnym zacięciu nie jest potrzebna, a czasem nawet może przeszkadzać. Nikt nie chciałby przecież przywalić czymś w zmieniarkę. Po za tym jak zwykle redukcja masy, bardziej pro wygląd :) i lepsze mielenie biegami.

Moja stara przerzutka oprócz długie wózka miała też kilka innych problemów. Pierwszym z nich były luzy na głównej śrubie jak i na wózku. W nowej system montażu głównej śruby jest już o wiele lepiej rozwiązany. Nie dość że nie ma żadnych zawleczek, to jeszcze nie ma luzu, a to dzięki małej śrubce dociskowej która to zarówno utrzymuje śrubę w korpusie jak i może kasować luz. Przerzutka nie musi się przecież obracać w tym miejscu, a jeden luz mniej zawsze do przodu.

Po za tym w końcu mam normalne kółeczka, obydwa montowane na śrubę przechodzącą przez środek kółka, a nie tak jak było w starym modelu co widać na tym zdjęciu.

Stara X9 na długim wózku
Co do samej fotki to chyba muszę zrobić nową, bo teraz o wiele lepiej ogarniam robienie tego typu zdjęć, co zresztą można zobaczyć na moim profilu na pinkbike.

Do nowej przerzutki wpadł też nowy łańcuch, taki sam jak poprzednio, również biedacki Accent 9-cio rzędowy. Działa dobrze, a jak się zużyje to się wymieni. Ważne ze tani :) Łańcuch i tak musiałem wymienić, a tak właściwie to powinienem to zrobić już jakiś czas temu, bo ten był rozciągnięty jak szmata. Wszystkie przyrządy pomiarowe wskazywały na dużo powyżej 1% rozciągnięcia. No cóż zagapiłem się, ważne że spasował się z kasetą, która wygląda całkiem dobrze.

Do kompletu wpadły oczywiście takie pierdoły jak nowy pancerz, linka teflonowana i aluminiowe końcówki z uszczelkami. Z tych ostatnich jestem najbardziej zadowolony. Oczywiście z świetnego wyglądu, po za tym siedzą ciaśniej w manetce i samej przerzutce. Nawet jeśli nie wpływa to na precyzję zmiany biegów to i tak warto dla samego wyglądu :)

Skorzystałem też z kolejnej zalety pracy w serwisie, czyli dostępu do profesjonalnych narzędzi. A takie było mi potrzebne do wyprostowania mocno już pogiętego haka. W końcu od haka zależy bardzo dużo. Kilka razy na serwisie spotkałem się już z przypadkiem że krzywy hak uniemożliwiał poprawne ustawienie napędu. Toteż naprostowałem hak we wszystkich osiach i teraz jest już prosty jak nowy.

Z całej małej zmiany jestem bardzo zadowolony. Przerzuta mieli biegi jak szalona, nie ma praktycznie żadnego luzu, na największej koronce nic już nie trze o szprychy no i co również ważne, cały napęd dużo lepiej teraz wygląda.

SRAM X9 Short Cage
Jest krótko...
Shimano XT Cassette
i czysto.
Jestem zadowolony, ale czekam na jeszcze jedną małą porcję modyfikacji. Postanowiłem lekko unowocześnić cały system, ale też przy okazji przetestować jedną ciekawą rzecz. Coś mi się wydaje że będzie temat nie więcej niż jednego posta. I wydaje mi się też że może być to całkiem interesujące. Co to będzie to zachowam na razie w tajemnicy. Napiszę tylko słowa kluczowe: Chiny i tanio :P

W takim razie do kolejnego.