poniedziałek, 7 grudnia 2015

Zimowy zew freeridera

Nie wiem jak to się dzieje, ale już jakoś rok temu zauważyłem (nie tylko ja) że największe parcie na jazdę mam właśnie w okolicach jesieni, zimy i wczesnej wiosny. Czas zimny, wietrzny i raczej nie lubiany przez ludzi, a tym bardziej przez rowerzystów. Czas i pogoda która nam jednak pasuje. Może to dlatego ze ciężej o przegrzanie organizmu, ciężej o odwodnienie. Zauważyliśmy nawet że przy temperaturze ok. 2 stopni powyżej zera można spokojnie jeździć w letnim stroju bez żadnych konsekwencji zdrowotnych :D

Jedyną wadą sezonu zimowego jest chyba tylko to że jest to także czas na serwis i ogólne ogarnianie roweru przed kolejnym sezonem. Szkoda tylko że sezon trwa w najlepsze :D

Także jeśli ktokolwiek jeszcze tu zagląda to może spodziewać się małej reaktywacji bloga, bo są plany na rowerowe działanie. Zaczęliśmy ostrzej jeździć, ostrzej kopać, mam nieco zaległych serwisów do zrobienia, a po za tym nowe części na aliexprees już w obserwowanych :D

No to do zobaczenia w chłodne dni...
 
A tak się wozimy na miejscówę :D
A tak się wozimy na miejscówę :D

poniedziałek, 4 maja 2015

Wypad na toruńską Skarpę i dowód na bycie homo sapiens

Co cechuje człowieka rozumnego? Czy nie czasem to że stara się w kreatywny sposób rozwiązywać problemy? Albo to że potrafi zrobić coś z niczego? To byłoby chyba to. Ale o co chodzi? O tym dokładniej za chwilę, teraz bardziej ogólnie bo muszę się pochwalić wszystkim :D

Tak więc byliśmy w sobotę pierwszy raz na toruńskiej Skarpie. Jako że była majówka, w dodatku sobota, a Arriva RP już rozpoczęła swoją rowerową promocję, tak więc wybraliśmy się tam pociągiem. Ponieważ i tak mam miesięczny do Torunia to cały przejazd w tą i z powrotem kosztował mnie równe 2 złote.

Wszystko było by całkiem piękne gdyby nie to że już u nas na peronie Marek zauważył już czemu mu coś pyka w napędzie. Nie nie były to łożyska czy luz na korbie. To był łańcuch, a konkretnie jedno z ogniw, którego było wtedy już może tylko pół. No cóż, szkoda się zawracać, pomyśleliśmy że skoro jeździł tak już kilka tygodni i nie wiedział to zaraz nie pęknie, a nawet jakby co to coś się wykombinuje.

Taaa, takie myślenie jest chyba najgorsze, bo potem człowiek się ogranicza, uważa, chucha, dmucha a i tak pęka i tak.

Nie inaczej było też tym razem. No fajnie, "łańcuch się skończył", jest sobota, w sumie to święto, 50 km od domu, z 8 od dworca. To w sumie trochę tak jakby być w ciemnej dupie. No ale przecież pierwotni radzili sobie bez skuwaczy (ale też i bez rowerów i łańcuchów :D), za młotek robił im kamień, a za główne narzędzie jakiś kawałek żelastwa albo coś co mieli pod ręką.

Coś jednak mamy z pierwotnych. Po długich bojach z łańcuchem, udało się skrócić łańcuch o pęknięte ogniwo i ponownie skuć go kamieniem i kawałkiem jakieś dziwnego żelastwa które leżało sobie na ziemi.

Proces rozkuwania uszkodzonej części
Stół i narzędzia warsztatowe
Nawet nie pytajcie po co, ostatecznie jest normalnie
 Może i mając odpowiednie narzędzia poszło by szybciej, ale w ten sposób przynajmniej udowodniliśmy że się da i że nawet w mocno kiepskiej sytuacji można sobie jakoś poradzić korzystając z kamienia. Cały proces zajął Markowi chyba z godzinę, potem już nie miał żadnej usterki.

On nie :D Tylko ja dwa razy kapeć. Raz typowym skake na kamieniach, drugi raz to było już chyba przez to moje słynne ucinanie wentyli (o tym chyba coś niedługo napiszę bo w sumie jest o czym) :D 

Na szczęście otwarte było OBI i udało się nam tam odnaleźć jakiś zestaw naprawczy do dętek. Przyznam że wtedy pierwszy raz używałem łyżek do opon innych niż jakieś śrubokręty czy noże stołowe. Cała ta przyjemność, razem z łatkami, klejem, kawałkiem papierku ściernego i wyżej wspomnianymi łyżkami, kosztowała mnie jakoś 6-7 złotych. Przyznam że fajne te łyżki, niby to to samo co jakieś noże czy coś, ale jednak mimo stosunkowo małej dźwigni opona schodzi z obręczy zadziwiająco łatwo. Może to zasługa tego że po prostu plastik łatwiej ślizga się po obręczy. Chyba tak bo żadna inna opcja nie pozostaje.

Zestawik i rękawice na gripiach (bo bardziej szkoda)
Trzeba uważnie czytać instrukcję
Naprawa w toku.
Zimkowi też musiało się coś stać, ale to już nie była taka poważna sprawa. Miał tylko małe problemy z napinaczem, ale to był na tyle prosty problem że został naprawiony prawie że z kopa, no może z użyciem jakiegoś twardego przedłużenia ręki.

Zdjęć z jazdy raczej nie wiele, a jeśli już są to nieciekawe (dać kamerę młodemu :/). Jednak na kolejny raz na pewno będzie więcej. Kiedy kolejny raz, nie wiem. Raczej niedługo, bo było nawet ciekawie mimo że nie moje klimaty (no oprócz tego fajnego ponad 3 metrowego dropa :D). Typowe DH po korzeniach i kamieniach wielkości głowy mnie średnio jara, tak samo jak sam 4X. Ale nie oznacza to że nie lubię popróbować i poćwiczyć coś innego niż nasze 8 metrowe loty. Także niedługo tam wracam z pełnym uśmiechem na twarzy. Miejmy nadzieję że tym razem sprzęt będzie bardziej przyjazny i będziemy po prostu jeździć do końca sił :D

I tak na zakończenie fotka z pociągu:

Coś za duże te rowery :D

niedziela, 26 kwietnia 2015

Z moimi Code'ami coraz gorzej.

Wiedziałem o tym od dawna, ale teraz to już daje się mocno we znaki. No cóż taka natura starych hamulców na DOT. O co chodzi?
 
Znowu konieczny jest serwis. To akurat jest oczywiste, tyle że tym razem uszczelki w klamkach są już do wymiany. Lewa (tylna) klamka lekko spuchła, a prawa (przednia) zaczyna coraz bardziej lać. To akurat mógłbym jeszcze przetrzymać (ale i tak bym zrobił), ale przetarty przewód to już lekka przesada. Nie dość że leje to jeszcze zapowietrza mi układ i za każdym odwróceniem roweru muszę pompować, pukać i stukać :D A teraz to już nawet pukanie stukanie, pompowanie i inne czary nie pomagają. Klamka i tak dochodzi do gripia. Aż chyba profilaktycznie doleję płynu do pełna i jakoś przejeżdżę ten tydzień, czy ile tam, zanim mi przyjdą uszczelki.
Dobrze chociaż że mam zapasowy przewód w tym moim kartonie w którym mam chyba prawie wszystko. No, skoro mam tam zapasowym przewód do Codów, jakieś pedały SPD, piasŧe, tarczę, kilka kompletów sterów i jeszcze w ciul szpeju :D to chyba jest tam już wszystko.

Przetarty przewód Avid Code
To się właśnie dzieje z przewodem
Także możecie czekać aż będę postował jakiś materiał z zabawy z hamulcami. Tym razem postaram się zrobić więcej zdjęć niż rok temu. Jest czym to i będą normalniejsze. Po za hamulcami mam jeszcze kilka planów co do grzebania w rowerze, ale to wszystko wyjdzie w praniu.

piątek, 24 kwietnia 2015

Na pokładzie: ESI Grips Exta Chunky

Witamy na pokładzie, prosimy zapiąć pasy... :D

No właśnie, zawitały do mnie wczoraj nowe gripy które zastąpią wysłużone już Dartmoory Race. Tym razem poleciałem już bez kompromisów i wybrałem polecane ESI Extra Chunky w wercji Aqua. Był to jeden z celów które miałem w tym rowerze ogarnąć. Według tego co piszą w necie i tego co podaje producent są to najlepsze albo prawie najlepsze gripy jakie można dostać na tej planecie. Także sam jestem ciekaw spiszą się u mnie.

Na wygląd i dotyk są całkiem ciekawe. Żadnego "bieżnika", żadnych obejm żadnego logo (oprócz barendów) jednym słowem - prostota. Niektórym mogłoby się wydawać że to jakieś marketowe gripy za za kilka złotych. Opakowanie też proste choć schludne i przyjemne, a napis "Proudly Made in USA" tylko dodaje klasy :D

"Awers"

niedziela, 29 marca 2015

Modyfikacje napinacza vol.2

Jak to zwykle była z ludźmi takimi jak ja, fabryczne właściwości niektórych części przestają nam wystarczać. Na szczęście jest tak tylko z niektórymi rzeczami i nie mam zamiaru piłować ramy :)

Co innego jednak jeśli chodzi i części takie jak napinacz. Bardzo ważna część, na którą to nie działają jednak zbyt wielkie obciążenia. W końcu widujemy te piękne napinacze, ważące tak mało że można je wyginać w palcach. Mimo swojej, raczej nikłej, wytrzymałości nie urywają się i dzielnie znoszą trudy naszych przygód.

Mój napinacz pochodzi jednak z nieco innych czasów. Z czasów tzw. czołgów, gdzie prawdziwy freerider nie liczył się ani z wysokością dropów, ani z masą roweru. Wtedy nikogo nie dziwiły rowery ważące po 30 kg, z suportem gdzieś na wysokości stratosfery. No i tak samo nikogo nie dziwiły takie wynalazki jak mój napinacz. Dwa kółka, blacha 5 mm (na szczęście aluminiowa), mocowanie pod wewnętrzny rockring o którym dziś już nikt nie pamięta. No i masa... 234 gramy. Tyle przynajmniej pokazała moja waga. Może to nie dużo i nie ma co sobie zawracać głowy, bo przecież więcej niż 100 gramów zejść raczej ciężko.

Nie o to chodzi jednak w modyfikowaniu części żeby były lżejsze, to jest tylko skutkiem ubocznym. "Ojcowie założyciele" MTB tacy jak Gary Fisher nie mieli przecież możliwości kupienia sprzętu takiego jaki potrzebowali, musieli sobie z tym jakoś poradzić. I poradzili sobie tak że dziś kolarstwo górskie jest znane chyba każdemu.

Własnoręcznie modowane części mają co coś dla którego warto czasem poświęcić chwilę i pobawić się wiercąc i piłując w metalu. A wiercenia i piłowania było całkiem dużo, na szczęście efekt mnie zadowala i chyba nie tylko ja uważam że napinacz jest teraz dużo fajniejszy, bardziej pasuje do nowoczesnego roweru (w sensie że nie czołgu) i jest o około 100 gramów lżejszy, a to przecież tyle jakbyśmy nie mieli połowy dętki :D

Czas pochwalić się efektami. 


Tak więc tak napinacz wyglądał przed całą operacją, widać ile jest materiału do zebrania:

Shaman Racing DH Copm
Stan prawie fabryczny - 234 g



Shaman Racing DH Copm
Stan obecny - 138 g


Według mnie było warto, ale znając mnie to chyba nie koniec modów tego napinacza. Teraz dostał nowe życie, ale może przecież dostać jeszcze nowsze :D

poniedziałek, 16 lutego 2015

Pierwsze zimowe działania

W związku z tak znienawidzoną przez studentów sesją egzaminacyjną zimową (jak to strasznie brzmi :D) w której miałem aż jeden egzamin, zaliczony zresztą w pierwszym terminie, mam teraz nieco czasu na wzięcie się za rower w kwestii dłubaniny i babrania się w smarach. Co nieco już zacząłem. Rower rozkręcony, rama umyta, opony otrzepane z błota i wymyte. Przerzutka zrobiona, manetka zrobiona, suport też. Przy rozkręcaniu roweru był niezły syf, piach wszędzie, błoto wszędzie, jakaś ściółka z lasu, liście itp. No cóż nie da się tego uniknąć, taki sport :D

Dartmoor Hornet 2011 - Dirty Bottom Bracket
To i tak już omiecione
Jeśli chodzi o to co zrobiłem już z serwisów to widać to poniżej:

Przerzutka Sram X9 w częściach
Przerzutka poszła gładko
Przerzutka jest dość prostym mechanizmem, szkoda że nie da się rozkręcić jej bardziej, tak żeby wyczyścić i przesmarować od wewnątrz wszystkie części ruchome. Szkoda. Mimo tego wszystko to co mogłem zrobić to zrobiłem. Włącznie ze zmianą smaru w łożysku. Część osób uważa że nie powinno się zdejmować uszczelnień. Nie wiem, nie jest to raczej skomplikowane, wystarczy trochę wprawy i nic nie da się zepsuć. A smar czasem warto zmienić, bo ile to ma jeździć na oryginalnym.

Manetka Sram X9 w częsciach
Manetka już ciekawsza :D
Po tym zdjęciu wiele osób może już sobie zdać sprawę dlaczego to klasa manetki jest tak ważna dla pracy przerzutki. Jak widać, części co nie miara, ze śrubkami łącznie 29, w tym sześć sprzężny. Wszystko musi być spasowane, zapadki i chwytaki odpowiedniego kształtu itp. Przy składaniu też było to czuć. Chyba nawet bardziej skomplikowane niż hamulce, bo tam to jest prosty układ i wiadomo nawet po samym kształcie co i jak, a tu? Tutaj można złożyć na milion sposobów, a działa tylko w jednym. Ale co to dla mnie :D

Suport Truvatv Howitzer XR
Suport jak suport

A suport to suport jak suport :D Oś, łożyska, miski i to w sumie na tyle. Tutaj też rozłożyłem łożyska, wymyłem co czarne coś co chyba kiedyś było smarem. Napakowałem świeżego do pełna i złożyłem do kupy. Troszkę wypłynęło wytarłem i tyle :D

Póki co to by było na tyle, jednak ciągle grzebię w tym rowerze i czyszczę kolejne części. Będą więc kolejne fotki w tej koncepcji (już czekam aż rozłożę tak hamulce i amor :D).

Cześć!

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Zimowe plany (o ile zima przyjdzie :D)

Jak widać, powoli nadchodzi zima. A pewnie nie tylko dla mnie jest to pewnego rodzaju okres zbrojeń i przeglądu, bo po co zbroić się w lato jak można w zimę kiedy zimno, bo po co naprawiać w lato jak można przejrzeć i przeserwisować rower w zimę i zapobiec lub przewidzieć usterkę. Pewnie jak każdy "rowerowiec" wiem też co było by fajnie zmienić w rowerze, co doinwestować i co przeserwisować. Dlatego też co roku rozpisuję sobie taki prosty plan. Tak więc w tym roku (właściwie to w zimę) zamierzam:
  • zmienić gripy bo moje stare Darty Race sa już w takim stanie że ani to przyczepne ani to wygodne, prawdopodobnie wpadną  ESI Extra Chunky, wszyscy je zachwalają, podobno się nie obracają na kierze, mam taką nadzieję bo cena tez niezła jak za kawałek gumy :D Prawdopodobnie beðę brał kolor Aqua jako akcencik do ramy,
  • zmienić zębatkę na jakąś normalną na jeden rząd, bo to co teraz mam to jest jakaś zwykła zębatka z korby Shimano, niby działa ale to nie jest to, może jak ogarnę jakąś w spoko cenie to wleci coś Narrow-Wide, tak wiem że mam napinacz ale 200% pewności zawsze spoko, nie mniej jednak chodzi o to żeby poprawiła się nieco kultura pracy tego napędu,
  • może jakieś pierdoły typu carbonowe podkładki, czy ten mój wymarzony od kilku lat niebieski top cap KCNC, ale to raczej na końcu :D
  • myślę też o carbonowej sztycy z tzw. chinskiego carbonu, pełno tego na Aliexprees w niezłych cenach, a to tylko sztyca która i tak jest większość czasu wsunięta, po za tym ważę tylko lekko ponad 50 kg więc o wytrzymałość nie mam się raczej co bać, na pewno jeśli kupię to zapostuję to tutaj na blogu bo rzadko się widuje tego typu produkty w użyciu,
  • parę DIY spraw, jeśli coś będę działał to zapostuję, nie piszę co, niech to będzie niespodzianka,
  • pełen serwis wszystkiego, czyli to co tygryski lubią najbardziej, będzie co nieco widać,
  • oglądanie filmików rowerowych non stop :D
To by było na tyle, byle żebym zdążył zanim zrobi się ciepło na dobre. Po takiej serwisowej zimie zawsze mam parcie na jazdę. Oby było :D